Duzy samochodowy pech – 2007-01-12 (by Alan)

Tyle lat jezdzenia samochodami w Polsce i nawet kapcia nie zlapalem.
A tutaj niewiele ponad rok jestesmy a juz wybuchla mi opona na autostradzie, a wczoraj podczas wichury drzewo postanowilo sie na mnie rzucic. Tak niespodziewanie. Trzeba dac dach do klepania, dowiedziec sie czy ubezpieczyciel zaplaci (raczej nie). Ale co zrobic. Napisze niedlugo wiecej.

Galerie – rozwiazanie 2006-09-01 (by Alan)

I udalo sie. Mamy swoje konto, ktorego wielkosc pozwala na swobodne przechowywanie zdjec. Takze juz od dzisiaj regularnie bedziemy aktualizowac co sie tylko da. Na razie rozwazam rowniez przeniesienie calej strony na nowy serwer bo zaczynaja mnie irytowac reklamy na serwerze Republiki. Juz dzisiaj zostala dodana nowa galeria z jednodniowego wypadu do Glendalough i Woicklow Town. A w najblizszym czasie galerie z Dungarvan, kinka zdjec z meczu Irlandia Holandia oraz oczywiscie, najbardziej oczekiwane przez wszystkich, zdjecia ze slubu oraz wesela. JUZ NIEDLUGO.

No i Wielkanoc (rano) 2006-04-16 (by Alan)

Jest chyba jeszcze gorzej niz w Boze Narodzenie. Wtedy przynajmniej staralismy sie aby byla wieczerza wigilijna mimo, ze pracowalismy. A teraz? Teraz tez pracujemy, ale juz nie mielismy chyba sily zeby tworzyc prowizoryczne swieta. Czy szkoda? Nie wiem, na pewno nie byloby to co powinno byc. Takze stwierdzilismy, ze nie ma to sensu. Pewnie kupimy w kantynie jakies jajko gotowane i podzielimy sie nim. A najlepsze, ze nie wiem na jakich przerwach jest Bozenka. Mam nadzieje, ze sie nie miniemy. Smiesznie jest. W kazdym badz razie bardzo sie cieszymy, ze juz za dziesiec dni i kilka godzin bedziemy w Szczecinie. Co prawda na chwile, ale zawsze.

Rozwiazanie 2006-04-14 (by Alan)

Rozwiazalismy problem z galeriami. W tej chwili galerie zamieszczone sa u nas, takze beda tylko i wylacznie dzialac w momencie gdy bedziemy on-line. Moze nie jest to najlepsze rozwiazanie, ale gdy zmajdzie sie dodatkowy komputer, ktory bedzie robil za serwer to wtedy bedzie 24/7.

Problem 2006-03-22 (by Alan)

No niestety z racji niewystarczajacej ilosci odwiedzin strony, galeria zostala zablokowana przez serwis 100Web. Dlatego tez postaramy sie jak najszybciej umiescic galerie na nowym serwisie. CHOLERA

Z ostatnich wiadomosci z firmy. Intel wstrzymal zatrudnianie osob, a co za tym idzie Retronix rowniez. Takze do czerwca badz lipca nie bedzie nowych pracownikow. Wstrzymano rowniez program przejscia do Intela.

Dzien Kobiet i wiecej 2006-03-08 (by Alan)

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet dla wszystkich Koibiet tych duzych i tych malych. A w szczegolnosci dla tych najblizszych mi.

Z ostatnich wiadomosci z firmy. Intel wstrzymal zatrudnianie osob, a co za tym idzie Retronix rowniez. Takze do czerwca badz lipca nie bedzie nowych pracownikow. Wstrzymano rowniez program przejscia do Intela.

Cos o teraz 2006-02-28 (by Alan)

Kupilismy juz bilety do Polski. Niestety teraz kosztowaly duzo wiecej. W lutym to byl koszt 170 euro, a teraz cos kolo 260. Robi roznice. Ale najwazniejsze, ze bedziemy w Polsce.

Chyba co raz bardziej czujemy sie tutaj jak u siebie. Przynajmniej ja tak moge powiedziec. To wszystko, co nas tu otacza zaczyna byc “nasze”. Tak samo dzieje sie z praca. Co raz bardziej sie w nia wciagamy. Moze dlatego, ze rozumiemy z tego co sie tu robi wiecej niz na poczatku.

A co tutaj sie dzieje? Niewiele. Walczymy wciaz z talerzem od satelity, pan, ktory mial to zrobic przychodzi juz od tygodnia. Bozenka wysyla dzisiaj prace, ktore maja zamknac I semestr studiow. Relaksujemy sie podczas przerw w pracy. No I oczywiscie czekamy na jutrzejszy mecz POLSKA – USA (miejmy nadzieje, ze go zobaczymy w telewizji juz naszej).

Czesciowo juz jest zrobiony remont lazienki.

Nie mozemy miec pieska tutaj. Szkoda.

W Szczecinie na urlopie i w drodze powrotnej Londyn 2006-02-15 (by Alan)

Powrot do domu, choc tylko na kilka dni, po tak dlugim okresie czasu jest czyms wspanialym. Stesknilem sie bardzo za wszystkimi. Kinga, Mama, Olga, Artur, Tata, a nawet Kacper. Brakuje tutaj tych osob. Niby tak latwo jest to opisac… Ale nie. Brak slow zeby opisac tesknote i to, co sie czuje gdy widzisz bliskich po tak dlugiej przerwie. Wspaniale uczucie. Szkoda, ze tak malo czasu mozna bylo spedzic z nimi. Tylko te kilka dni, a jeszcze kazdy dzien musielismy poswiecic na zalatwienie wszystkich spraw koniecznych. Ale przynajmniej duzo spraw jest juz zalatwionych. Tylko, ze wlasnie odbilo sie to na naszych bliskich.

24 czerwca 2006 godzina 17:00

Londyn

W Lodnynie spedzilismy jakies ponad 1,5 dnia. Mielismy pozwiedzac, ale z Asia nie widzielismy sie ponad rok, wiec bylo wiele spraw do obgadania. I tak spedzilismy te dni. Pub, piwko, gadanie. Ale milo bylo sie spotkac z Asia. Poznalismy Jej Nicka i miejmy nadzieje, ze tak jak sie zapowiedzieli z odwiedzinami za miesiac beda u nas.

Juz niedlugo urlop w domku… 2006-01-29 (by Alan)

Juz tylko zostala do przepracowania ta nocka, czyli kilka godzin i nastepna. A pozniej tylko umyc sie, dopakowac i lapac samolot do Polski.

Niby tylko 4 miesiace rozlaki z rodzina, ale to duzo. Teraz wiem, jak mogl sie czuc, jak sie czul Tata, gdy byl w morzu. Ale teraz sie ciesze.

UWAGA BO WE WTOREK 31 STYCZNIA LADUJEMY W POLSCE (DOKLADNIE GOLENIOW).

P.S. Za nadzgodziny dostane pieniadze 3 lutego…

A mialo byc tak pieknie… 2006-01-17 (by Alan)

…a wyszlo jak zawsze. Po tych kilku dniach przestoju zwiazanych z defektami mask juz na wczorajszej nocnej zmianie mialo sie cos ruszyc. Mialo, ale sie nie ruszylo. Do tego dzisiaj, jak w koncu dotarla jedna naprawiona maska i dwie nowe to… „naprawiona” zostala zle, a nowe potrzebuja ze 2 dni testow. Wiec wszystko dalej stoi, a ja sie wsciekam.

Zaliczylem kurs z „zaawansowanego bezpieczenstwa pracy z chemikaliami”, bylo ciekawie. Ale nie wiem sam jak ja to wytrzymalem – 17 godzin w pracy, poznie 3,5 snu i znow na faba. Sporty ekstremalne…

Moze niedlugo zmienie wyglad strone. Upgrade’uje ja do ver.1.01.

Nuda w fabie jeszcze 2006-01-14 ale juz prawie 15 (by Alan)

Podczas ostatnich nocek dowiedzielismy sie, ze inzynierowie dopatrzyli sie, ze maski, na ktorych pracujemy nie nadaja sie juz do uzytku. Maski zostaly wycosane i spowodowalo to zastuj najbardziej popularnego u nas produktu „SPRINGDALE”. I od ostatniego tygodnia maski nie zostaly jeszcze naprawione, a nowe jeszcze nie dojechaly, takze mamy zastuj, a co za tym idzie nude. Trzeba nadmienic, ze inne produkty sa, ale przychodza zadko. Wiec caly dzial jest zastawiony springdale’ami. Jeszcze ta nocka bedzie taka i nastepna, a pozniej sie zacznie. Trzeba bedzie pchnac to wszystko, co zalega dalej. I niestety zdazy sie to na naszej zmianie.

Musialem sie zapisac na kurs zeby skonczyc trening. Traf chcial, ze terminy nie byly najlepsze. Ale wybralem – 13.01. Biorac pod uwage, ze mamy nocki, przyjscie w wolny dzien i to jeszcze o 8:30 rano to straszne. Przyszedlem. Odwolali zajecia!!! Bede musial sie zwrocic o zwrot kosdztow za wolny dzien (strata snu), jako nadgodziny. Kolejny termin jaki jest jeszcze przed wyjazdem do Polski to 16.01. rowniez 8:30. Zapisalem sie oczywiscie. Dzieki temu bede mial jazde bo o 7 rano konczymy nocke, czekam, 8:30 kurs, a pozniej na 19:30 znow na nocke. I gdzie ja sie wyspie. Ale chyba tez mi policza overtime. Mam nadzieje.

INFORMACJE NA GORACO
Widzielismy z Bozenka w nocy (cos kolo 2) pod Intelem dzikiego zajaca. Nabiegalismy sie za nim zeby zrobic zdjecie telefonem komorkowym. Udalo sie, choc jakosc zdjecia jest okropna. Mam nadzieje niedlugo wrzucic to zdjecie do galerii.

Watpliwosci 2006-01-14 (by Alan)

Czy jak kladziesz sie o 8 rano, po pracy to powinienes powiedziec „dobranoc” czy moze „dzien dobry” ??

Dziwne jak w srodku „dnia” jest ciemno i ksiezyc swieci swym bladym blaskiem.

Rozwazania wieczorowa pora 2006-01-04 (by Bozenka)

Czwartkowy wieczor w domu po 12 godzinach pracy, odchodza zle mysli i wyszukane cele. Swiat ogranicza sie do kilku maloambitnych wymagan.

Miekkie lozko z nowa posciela pachnie produktem sklepowym i Intelem. Zaglebiam sie w niej z Rodzima produkcja w reku „Zywiec”, aby zapisac kilka slow, ktore dzis tak naprawde nic nie znacza, natomiast juz za miesiac stana sie czescia wspolnej historii

Lekki smak i razacy, zywiczny zapach mango. Do tego ulubiony posilek Mojego Mezczyzny – Doritos, nachos z nuta octu. W tle najlepsze – Depeche Mode. Zaczynam dostrzegac istotnosc rzeczy najmniejszych jak rowniez zlosliwosc rzeczy martwych. Cieply kolor poscieli i lypiacy jednym okiem zegar przypominaja o tym, co nieuchronne. Jutro nadejdzie kolejny wschod Slonca. Kolejny dzien i 12 godzin „out of order”.
Wiec, Na zdrowie Wigilia 2005 2005-12-24 (by Alan)

Dzis Wigilia, a my siedzimy w pracy. Troche smutno, ale w domu mamy iscie polska Wigilie.

Z okazji tych Swiat chcialbym zyczyc wszystkim spelnienia marzen i przede wszystkim zdrowia. A co do nowego roku… Hmmm… Niech bedzie jeszcze leszpy niz ten poprzedni…

Zblizaja sie Swieta Bozego Narodzenia 2005-12-17 (by Alan)

No i niestety Bozenka jeszcze nie zebrala sie w sobie i nie napisala nic na temat Glendalough. No coz moze sie jednak kiedys uda 😉

Juz niedlugo Swieta Bozego Narodzenia. Pierwsze za granica bez rodziny. Smutno bardzo, ale coz takie zycie. Trzeba miec tylko nadzieje, ze gdy posiedzimy tutaj dluzej bedziemy mieli okazje zeby jezdzic w przyszlosci na swieta. A tak wiem, ze nie zasiadziemy do swiatecznego stolu z Mama, Kinga, Olga i Arturem oraz Tata, ktory na pewno wtedy schodzi do nas. Ciesze sie, ze dostalismy od Mamy oplatek. Tutaj tego nie maja. Wruszajace to bylo, gdy otwieralem paczke i zobaczylem najpierw caly oplatek a pozniej ten polamany juz. Mile uczucie wiedziec, ze mozesz sie z bliskimi polamac oplatkiem mimo, ze jestes daleko. Aha, jeszcze jedno. Mamo bardzo sie ciesze, ze przyslalas mi ta karkte skserowana z modlitwa i kawalkiem ewangelii Sw. Lukasza. Zobaczylem jakie mialem pismo na poczatku podstawowki, bo na tej kartce jest przeze mnie napisane blogoslawienstwo pokarmow (nie wiem, czy to wyrazenie jest poprawne)

Bedziemy sie starali zeby te swieta nie wygladaly inaczej od tych, ktore mielismy w domu. Juz liczylismy ilosc potraw, sprawdzilismy sianko, ktore przyszlo paczka, niestety poczciwy stary KARP bedzie musial byc zastapiony przez inna rybe („Przyjaciele Karpia” uratowalismy tutaj jednego, zjemy lososia). A co do innych potraw to mamy nadzieje, ze chociaz w jakiejs czesci beda smakowac jak te, ktore zazwyczaj jedlismy. W kazdym badz razie nie beda to najszczesliwsze swieta.

Jednakze juz od, chyba, 1. dnia swiat zaczna zjezdzac do nas goscie. W sumie doliczylismy sie, ze razem z nami bedzie to az 9 osob. Gdzie my sie wszyscy zmiescimy? Bedzie na pewno problem z lazienka i prysznicem.

Glen da loch 2006-01-04 i wczesniej (by Bozenka)

Alan napiera, wiec pisze.

Wyjazd tam i z powrotem okazal sie rewelacyjnym pomyslem. Nie poczynilismy zadnych przygotowan, oprocz telefonu do schroniska. Jedna wielka improwizacja. Nie wiedzielismy ile trzeba przejsc z Rathdrum do Glendalough. Osobiscie moglabym przejsc nawet 30 km byleby dotrzec w gory. Dystans wyniosl 16 km. Droga niestety asfaltowa, jednak otoczona zewszad roslinoscia we wszystkich odcieniach zieleni.

Bylam…jestem oczarowana. Jest prawie srodek grudnia a wokol zupelnie nowe zjawisko. Splot kilku roznych rodzajow roslin, tworzacych unikalna jednosc.

Zatrzymalismy sie w hostelu. Gdzies miedzy miejscem, gdzie diabel mowi dobranoc a Lower Lake. Prowadzi tam kladka przez bagna otoczona z dwoch stron przez owce, zwierzeta z tendencja do ciaglego zerkania na turystow. Lower Lake nie robi piorunujacego wrazenia. Ale po dojsciu do Upper Lake wiadomo, ze 16 km nie przeslismy na marne. Jezioro polozone w dolinie, miedzy dwiema gorami. Paleta kolorow wokol. Do tego okruchy obecnosci St. Kevina.

Uczucie szczescia w najczystrzej postaci.

Glen da loch 2005-12-08 (by Alan)

W czasie ostatniego wolnego bylismy w gorach. W zasadzie byly to pagorki, ale tutaj nazywaja to gory. Urocze miejsce. Bardzo podobne do Bieszczadow. Poloniny, piekna dolina i jeziora.

Zaczne od tego, ze niestety jezdzi tam tylko jeden, prywatny autobus i mielismy problem z dostaniem sie tam. Ale zaradzilismy temu. Stwiedzilismy, ze nie ma jak dobry spacer i postanowilismy dostac sie pociagiem do najblizszej stacji, ktora miala sie miescic jakas godzine piechota. I tu zaskoczenie na miejscu okazalo sie, ze mamy do przejscia 16 km, a powoli zblizalo sie ciemno. Nic z tego dalismy rade. Ale jeszcze wracajac do jazdy pociagiem. Jechalismy samym wybrzezem Irladii, bylo pieknie. Pociag sunie 5 metrow od morza, co robi ogromne wrazenie, mozna sie przyjzec bardzo ladnie polozonym miasteczkom nad brzegiem morza. Wyglada to uroczo. A pzniej z drugiej strony pojawiaja sie upragnione gory, ale jeszcze nie dojechalismy. Jeszcze kilka tuneli przecinajacych gory i jestesmy w Rathdrum. Tutaj nic nie ma!!! Ludzie nie wiedza, w ktora strone powinnismy isc. Troche bylismy zdegustowani, ale co zrobic. Kto ma dac rade jak nie my. Po znalezieniu kogo, kto udzielil nam informacji gdzie isc poszlismy na dlugi spacer. Podczas tych 16 km mialem czas na myslenie o nazwie miejsca, gdzie podazalismy. Doszedlem do wniosku, ze „Glen da Loch” badz „Glendalough” (angielskie) musi oznaczac „doline z jeziorem”. Jak sie pozniej okazalo nie bylem daleko od prawdy. Glen da loch oznacza „Doline dwoch jezior”. Alez moj irlandzki jest wspanialy. Trzeba przyznac, ze wzbudzilismy ogolne zdumienie idac droga tak daleko. Nawet owce sie na nas dziwnie patrzyly, ale co zrobic. Szlismy dalej. Doszlismy praktycznie na wieczor. Wczesniej jeszcze jedna wioska Laragh, w ktorej zaopatrzylismy sie w cole i dwie zupki w styropianie i poszlismy 2 km dalej do hostelu. Dotarlismy do Glendalough okolo 18 i zobaczylismy hotel z restauracja i pubem oczywiscie. Poogladalismy i poszlismy szukac naszego hostelu, a tu niespodzianka za hotelem konczy sie miescina, ale bylismy zbici z tropu. „A gdzie hostel?”. Poszlismy drozka w gore i okazalo sie, ze jest. I to calkiem przyzwoity. No, a nastepnego dnia zaczely sie nasze podboje tutejszych gor. Piekne to wszystko bylo – gory, jeziora, stare cmentarze i to co zostalo ze starych czasow. Ciezko opisac jak to wszystko wygladalo, juz niedluga beda zdjecia to bedzie mozna samemu zobaczyc. Ale uroczo. Pewnie Bozenka ladniej to wszystko opisze. Zdaje sie na nia. W kazdym badz razie czuje sie tam takiego ducha przeszlych czasow. Czasem wiatr zawieje, a jego szum niesie ze soba odglosy dawnych rozmow. Pieknie. Wracajac do ziemskich aspektow doliny. Bylismy bardzo zaskoczeni, ze mimo, ze jest juz grudzien bylo slonce, bez deszczu (!!!) oraz ze wszystko bylo tam zielone. Jedno pytanko do tych, co beda to czytac. Czy zauwazyliscie (oczywiscie jak juz beda zdjecia) jakies ciekawoski dotyczace szlaku? Piszcie w ksiedze badz na maila. Czekamy na wypowiedz Bozenki…

Zamek w Dublinie i jeszcze wiecej 2005-12-01 (by Alan)

Otoz, jak kazdy juz zdazyl zauwazyc sam oraz przeczytac wpis w ksiedze gosci nieznajomej Wam, a nam tak, osoby to wie, ze nasze relacje z pobytu tutaj, a przede wszystkim moje nie sa zbyt osobiste. Zgadzam sie z tym i mam nadzieje, ze sie poprawie. Przynajmniej bede sie staral, zobaczymy jak to wyjdzie.

Zaczynajac o zamku w Dublinie. Jak mozna zobaczyc na zdjeciach moze troche rozczarowac. Przynajmniej ja spodziewalem sie STAREGO ZAMCZYSKA, ktory moglby robic wrazenie, ze tam straszy. A okazalo sie, ze jest to w zasadzie dworek. A wszystko dlatego, ze kiedys tam splonal i juz go odbudowali na nowy sposob. Jednakze jak nie zainteresowaly mnie pokoje gdzie spaly krolowe itd., tak bardzo fajnie prezentowaly sie pozostale jeszcze przy zyciu ruiny. Nie wszsystkie zdjecia sa na sieci, jak rowniez nie wszystkie sa w stanie oddac te atmosfere tajemniczosci i mroku, ktory zapewne tam panowal, gdy te mury tetnily zyciem. Bylo bardzo fajnie. Musze przyznac, ciezko jest cos teraz napisac, minelo juz troche czasu, a mnie juz inne rzeczy w glowie.

Przyszedl juz grudzien, miesiac, w ktorym wiele rzeczy sie dzieje w Naszej rodzinie. Szwagier Artur (jeszcze z listopada) juz urodziny mial. Dzwonilem zeby zlozyc zyczenia, ale internet nie dzial jak nalezy. Wiec bylem zly. Czas nachodzi cie tesknota, chcialbys przez chwile porozmawiac z tym, ktorzy zostali w Polsce. A tu nic. Pozniej Ciocia w Niemczech urodziny (nadal uwazam, ze Jola nie jest typowym strzelcem ;-D). I juz wchodzac w grudzien. Ciezko sie go bedzie spedzalo bez rodziny. Krzykow Olgi gdzies tam biegajacej, krzatania sie Mamy i Kingi przy potrawach swiatecznych i oczywiscie tej pierwszej gwiazdki wigilijnej, ktora nie wiem jak to sie dzieje ale u nas pojawia sie zawsze po 20 wieczorem (to juz prawie srodek noc). Nie bede widzial jak Olga z Arturem nurkuja pod choinke po prezenty (no ze chyba Mikus przyjdzie). Bedzie ciezko. Ciezkie byly pierwsze Swieta Bozego narodzenia bez TATY, ale bylismy wtedy wszyscy razem. Mozna bylo sie przytulic, kazdy powiedzial cieple slowo i odczuwalo sie, ze Tata jest z nami. A teraz? Teraz spedzac bedziemy z Bozenka swieta tutaj w Irlandii, daleko od najblizszych, trzeba bedzie byc twardym albo chociaz takiego udawac.

Kinga, czesto patrze na zdjecie Rodzicow, ktore wisi na scianie u nas w pokoju i dalej nie moge zrozumiec dlaczego tak sie stalo. Przeciez Tata…

Dobry czas wolny 2005-11-21 (by Alan)

Wracajac jeszcze do osoby Papieza Jana Pawla II, bo z tego, co wiemy zainteresowanie jego pomnikiem jest duze. Papiez gdy pielgrzymowal do Irlandii odwiedzil takie male miasteczko jak Maynooth. I dlatego nazwali Jego imieniem biblioteke w kampusie. Mi osobiscie pomnik sie podoba…

Wczorajszego dnia mielismy fajne zdarzenie w pubie. Ogladalismy sobie obslugujaca nas barmanke i doszlismy do wniosku, po urodzie, ze na pewno ktores z jej rodzicow jest Polakiem. Po prostu ladna byla. Zagadnelismy ja i okazalo sie, ze Polka. Siedzi tutaj od 7 miesiecy. Ale co innego bylo najciekawsze. Otoz zapytala sie nas Agnieszka (bo tak ma na imie), czy przypadkiem na mieszkamy na Kingsbry sto dziewiedziesiatcostam. Zdziwilismy sie mocno, ze po niecalym miesiacu mieszkania w nowym miejscu juz jestesmy znani. Okazalo sie, ze Agnieszka mieszka dwa domy od nas i po prostu nas widywala juz. Takze, jak widac nawet zamawiajac piwo w pubie nie musisz znac angielskiego. Wystarczy po polsku powiedziec: 'Dwa Ginesy prosze’.

Dzisiaj bylismy na festynie w zamku i stad tak duzo zdjec w galerii. Festyn, jak podejrzewamy, zorganizowany zostal przez studentow tutejszego uniwersytetu i mial na celu, chyba, przyblizyc troche kulture sredniowiecza oraz pewnie podreperowac portfele studentow. Bylo bardzo przyjemnie. Moglismy wejsc do srodka zamku, choc niewiele z niego juz zostalo, zobaczyc jak lucznicy strzelaja z lukow (to jest potezna bron), jak kiedys sie leczylo itd. Chyba najwieksze wrazenie zrobily na nas stoiska alchemikow, kuglarze oraz lucznicy. Pewnie jak Bozenka sie dosiadzie to napisze wiecej.

Bozenka holduje swojemu nowemu hobby. Wlasnie dzis kupila 5. pare rekawiczek, ale o dziwo jeszcze nie zgubila zadnej starej pary.

Witamy ponownie 2005-11-17 juz (by Bozenka)

Irlandzkie blogoslawienstwo

May you be poor in misfortune,
rich in blessings,
slow to make enemies,
quick to make friends,
but rich or poor,
quick or slow,
may you know nothing but happiness
from this day forward.

Witamy po krotkiej nieobecnosci. Dni wolne minely bez zbednych ekscesow,chociaz… Piotrek zdolal polaczyc w jednosc kratke z piekarnika i wycieraczke. Wszystko przez alarm przeciwpozarowy, ktory wytracil go z rownowagi. Wniosek – nie denerwowac Piotrka. Obecnie kratka zostala sila oderwana od tymczasowej “kolezanki” wycieraczki, zabierajac spory kawalek zielonego tworzywa ze soba. Warto nadmienic, iz kratka pochodzila z nowego piekarnika.

Poza tym zrobilismy kilka razy zakupy, mniejsze lub wieksze – kto co lubi. Jak na kobiete przystalo znalazlam czesc garderoby, ktora postanowilam kolekcjonowac, a sa to…uwaga – rekawiczki! Powodow tej decyzji jest kilka, od wszechobecnego, przenikajacego kazdy zakamarek ciala, irlandzkiego zimna, po dostepna roznorodnosc wzorow i kolorow.

Moze cos konkretnego… Bylismy dzisiaj w kampusie akademickim. Slyszelismy o nim od tego i owego. W koncu jednak postanowilismy sie od…, czyli zafundowac sobie doze kultury. Decyzja ta okazala sie strzalem w dziesiatke. Kampus jest rozmiarow duzych i troche czasu zajmuje przejscie przez calosc, my jednak skoncentrowalismy sie na starszej stronie, ktora (uwaga) datowana jest na wiek XV. W ichniejszych czsach byl to komleks zamkowy, ktory zostal potem przekazany do uzytku zakow.

Siegajace chmur budowle, roznorodnosc witrazy i stare mury stawarzaja niepowtarzalny nastroj zadumy i refleksji. Kojarzy mi sie z Oksfordem albo jak kto woli “Imieniem rozy”. Skupilismy sie na malym ogrodzie z jeziorkiem otoczonym skalkami i drzewami, przez ktory prowadza stopnie. Widok dosc niesamowity, jakby po wybuchu. W kazdym razie ulozenie owe jest celowe. Calosc ma symbolizowac, jak doszlismy z Alanem po dluzszej wymianie zdan, narodziny szatana i jego nieuchronny koniec. Swiadcza o tym slowa wypisane przy rzezbach znajdujacych sie na drodze prowadzacej przez wode.

W kazdym razie, ten kto przyjedzie zobaczy. Zreszta czesc widac na zdjeciach, ktore jednak nie oddaja calego uroku.

Z ostatniej chwili. Nawala cos serwer ze zdjeciami, wiec na razie moze byc problem z ich otworzeniem.

Praca 2005-11-10 (by Alan)

No i zapowiada sie kolejny nudny dzien. Dowiedzialem sie, ze w nocy nie mieli wcale duzo pracy. Chyba nawet mniej niz my wczoraj. Tak, wiec znow bedzie strasznie ciezko tutaj wysiedziec. Czasem sie zastanawialem, ze mozna miec dosyc swoje pracy, ale bycie w pracy i nudzenie sie jest jeszcze gorsze.

Wczorajszy wieczor spedzilismy jeszcze na filmowaniu troche w domu.

A I z przygod tutaj. Piotrek dostal rower z Polski i musial o polnocy przejechac z Dublina (okolo 25 km) do naszego miasteczka, bo kolej nie pozwala przewozic rowerow, jak rowniez taki sam zakaz obowiazuje w autobusach. To jest bez sensu.

Odwrocilem kolejnosc wiadomosci zeby najnowsze byly na poczatku. Daje to mozliwosc czytania tych nowych bez przebijania sie przez stare. Chcialem zrobic tak ze zdjeciami, ale stwierdzilem, ze tylko menu przestawie i bedzie oki, bo i tak wszyscy po menu przechodza do nowych zdjec (przynajmniej ja tak robie).

Okazalo sie, ze nie bedzie dzisiaj tak zle. Kolejne loty przyszly, wiec robota jest.

2005-11-11 (by Alan)

Dzisiejszy dzien w pracy zapowiada sie bardziej emocjonujaco. A wszystko dlatego, ze mamy dzisiaj jeszcze miec jakies szkolenie z zasad bezpieczenstwa. Takze dwie godziny spedzimy na sluchaniu, a pozniej znow do pracy. Podejrzewam, ze znow duzo lotow nie przyjdzie do nas.

2005-11-12 (by Alan)

Przeliczylem sie co do szkolenia, ale i tak nie bylo za nudno w pracy wczoraj. Dzisiaj z rana mielismi kilka lotow, ale pewnie do 14 sie skoncza, a maja jeszcze tylko przyjsc dwa kolo sniadania, wiec moze byc nudno. Zobaczymy. Ale to juz ostatni dzien – hura. Pojutrze Wojtek robi pierwsza wyprawe do Polski. Bedzie musial miec duza walizke zeby wszystko, co jest zamowione przywiesc do Irlandii ;-).

Troche o pracy 2005-11-09 (by Alan)

Kinga narzekala, ze nie pisze nic o pracy. Tak wiec napisze cos. Praca ogolnie nie jest meczaca ani stresujaca, wiec nie mozna narzekac. Jezeli tak dobrze placa za „przekladanie” pudelek z procesorami to ich sprawa dla nas to bardzo dobrze. Praca ogolnie polega na wlozeniu pudelka z procesorami do maszyny, poczekaniu az proces sie wykona, wyjeciu, sprawdzeniu i puszczeniu na nastepnej maszynie. Zadna filozofia. Szkoda tylko, ze nie mozecie zobaczyc jak smiesznie wygladamy w tych strojach (a moze sie jednak da cos z tym zrobic).

Co do Irlandii. Kinga jest wspaniale. Tak jak mowi, mozna sie zakochac. Mam nadzieje, ze niedlugo w galerii pojawia sie zdjecia z jakimis widoczkami, wiec bedziesz sie mogla pozachwycac troche. Postaram sie to wszystko zrobic na przyszly tydzien.

Olga, niedlugo przyslemy Ci wideo z lapania SKRZATA. Sa strasznie szybkie, wiec robimy wszystko, co w naszej mocy zeby go schwytac. DAMY RADE.

Mamo Kocham Cie bardzo, wiem, ze pewnie jest Ci teraz smutno, ale bedzie dobrze. Szkoda tylko, ze nie bedziemy na swieta. Coz zdaza sie. Ale niedlugo po tym przyjedziemy.

Dzisiaj sie okazalo, ze mozemy miec, ze mamy problemy z odzyskaniem jednego zabezpieczenia za stary dom, a to 300 euro, ktore moglibysmy oddac naszej firmie za zalozenie pieniedzy za nas w nowym domku. Troche mnie to zdenerwowalo, bo jezeli to zabezpieczenie bedzie lezec w starym domu przez 12 miesiecy to teraz bedziemy musieli w czworke oddac Retronixowi 500 euro, a tak byloby tylko 300.

Czas wrocic do czegos przyjemniejszego. Kinga natchnelas mnie do tego zeby duzo wiecej pisac, wiec jezeli w pracy bede mial tylko okazje to bede siadal do komputera i cos bede wymyslal. Dzis mamy straszny spokoj, nic do roboty. Nawet szukanie jej na sile nic nie daje, po prostu jej nie ma. To fakt.

Proponuje zeby ktokolwiek chce z nami pogadac probowal przez gadu-gadu (to tylko jak jestesmy w domu) badz Skype (dziala rowniez w pracy), a jezeli chodzi o nasz telefon to powinno byc oki, jezeli nas nie ma to powinna sie poczta glosowa odzywac, wiec wystarczy chyba. Kinga wyslalem Tobie rozklad jazdy do konca roku wiec wiesz kiedy jestesmy w domu.

Do wszystkich, ktorzy pomagaja Mamie w internetowym kontakcie z nami WIELKIE DZIEKI.

Jeszcze jedna sprawa. Poniewaz galerie zostaly przeniesione na inny serwer zdjecia moga sie ladowac troszeczke dluzej. Niestety nowy serwer nie jest tak szybki jak poprzedni. Troche cierpliwosci.

Jest przed 17, a ja jestem tak wynudzony, jakbym siedzial tutaj conajmniej juz 15 godzin. Nic sie nie dzieje. Przez caly dzien przyszly tylko 3 pudelka (loty) z procesorami. Aha jezeli sa zainteresowani naszym wygladem w pracy zapraszam na strone www.retronix.com i tam jest taki gosciu, ktory jest w takim samym stroju jak my.

Nowy domek 2005-11-01 (by Alan)

I udalo sie. Znalezlismy domek w Meynooth. Polowka blizniaka za calkiem dobre pieniadze. Cieszymy sie bardzo. W niedlugim czasie umiescimy zdjecia naszego nowego domku. Mam juz nadzieje, ze zdjecia beda juz z nowego FTP, wiec nie trzeba sie bedzie martwic o ich ilosc.

C.D. Nowy domek 2005-11-06 (by Alan)

W nowym domku wszystko juz podzielilismy. Duzo sprzatalismy, ale jeszcze wiele przed nami, ale jest dobrze. Przyjemne jest to, ze nie tloczymy sie juz w 7 osob w domu, a tylko w 4. Zdjecia nowego domku beda niedlugo w galerii.

Co do galerii. Ostatnimi czasy nie dzialala poniewaz skonczylo sie miejsce na darmowym serwerze republiki, co spowodowalo, ze galeria nie zostala wyswietlana. Pracuje nad tym, zeby to naprawic i jednoczesnie zwiekszyc pojemnosc FTP. Z zalozeniem konta u Blazeja nic nie wyszlo, wiec jeszcze jest nadzieja, ze Wojtek cos ze swoim kolega zdziala. A ostatecznie mozna zostawiac pliki jeszcze na moim koncie na WI.

Najprawdopodobniej od jutra bedziemy mieli juz internet. Takze i telefon od razu.

Poszukiwanie mieszkania 2005-10-30 (by Alan)

Trzy dni cala nasza czworka intensywnie szukala mieszkania w Leixlip. Przekopalismy caly internet z ogloszeniami. Niestety wszystko juz bylo zajete. Wczoraj po poludniu doslownie bylismy zalamani. Mielismy osoby na wymiane do tego domu, mielismy wszystkie zgody, a nie mielismy domu na wymiane. Wiedzielismy, ze taka okazja na wyprowadzenie sie stad sie juz nie zdazy. Nikt nie chce tutaj mieszkac w szesc albo w siedem osob w domu.

No, ale sie udalo. Bozenka znalazla dom w Maynooth. To jest miasteczo oddalone okolo 6 km. od naszego dotychczasowego – Leixlip. Domek jest trzy sypialniany (dwie podwojne, jedna pojedyncza), w pelni umeblowany, tylko nie wiadomo jak z iloscia lazienek. Dzisiaj dopiero pojedziemy zobaczyc ten domek. Mysle, ze bedzie dobrze. Dopiesze na pewno jeszcze cos wieczorem na temat domku.

Inne wiadomości: mailowalem z Blazejem i najprawdopodobniej udostepni konto FTP, zeby mozna bylo tam wrzucac zdjecia i wcale sie nie przejmowac ograniczeniami ich wielkosci.

P.S. Dzisiaj nastapila zmiana czasu na zimowy, wiec po ciezkich czterech dniach pracy moglismy pospac godzine dluzej, Fajowo.

Dwie godziny pozniej:

Niestety alarm godzinowy okazal sie falszywy, zmiana czasu nastapila tylko w Polsce. Dobrze, ze zorientowalismy sie jeszcze przed spotkaniem w sprawie domu.

Prawie wieczor:

Domek z zewnatrz wygladal bardzo fajnie, natomiast po wejsciu do srodka nie bylo juz tak dobrze. Widac bylo, ze nikt tu dawno nie mieszkal i jednoczesnie wlasciciel nie za bardzo o ten domek dbal. Tak wiec zalamalismy sie, bo nie mamy domku na wymiane, a tutaj poniedzialek 31 pazdziernika jest wolny. Takze nie mamy za duzo czasu na znalezienie niczego. Ogolnie do dupy.

Okazalo sie jednak, ze zmiana czasu nastapila, tylko, ze BIG BEN (ten zegar w Londynie) nawalil, a wszystkie zegarki w UK sa wedlog niego nastawiane, co spowodowalo, ze nawet na kanale BBC byla zla godzina przez pol dnia.

DO DUPY.

Wieczor:

– Czy widzisz swiatelko w tunelu…?

– Co…?

– Tak widze swiatelko w tunelu… Agent sie z nami umowil na telefon w sprawie domku w Leixlip. Tak wiec moze sie nam uda, w koncu…

Poniedzialek:

Facet od nieruchomosci mial zadzwonic najpozniej rano. Coz jest juz 11 i nic. Jak tu zachowac pozytywne myslenie.

Nowa milosc Bozenki (by Alan i Bozena)

Bozenka zapalala miloscia do koszulki klubu pilkarskiego Celtic Glasgow. Jest w bialo-zielone poprzeczne pasy. Bozence sie bardzo podoba. Tak, wiec zeby przygotowac sie odpowiednio do jej noszenia Bozenka zaczela nauke kapkowania (podbijania pilki noga, Bozenka zaczela od podbijania udem). Jak rowniez Nasza Zawodniczka zaczela swoja pilkarska kariere od nauki obrony bramki przed mokra pilka. Co bardzo dobrze jej wychodzilo.

Powoli nam sie zaczyna nudzic okolica i myslimy o tym zeby przy nastepnym wolnym wybrac sie gdzies duzo dalej niz do Dublina. Podobniez nasze hrabstwo (Kildare) nie ma za duzo miejsc do ogladania, ale pare sie znajdzie. Sa np. Bagna Allena (pisowni nie jestesmy pewni). Chcemy rowniez lepiej poznac Dublin, bo kazdy wypad tam odkrywa przed nami nowe miejsca.

Mamo pytalas o to, co jemy. Tutaj jedzenie jest troszke inne niz w Polsce, ale da sie przezyc. Jak jestemy w pracy to jemy to, co kantyna ma do zaproponowania (przewaznie roznego rodzaju swinki), ale w wolnym czasie jemy normalnie. Sami sobie robimy. Wypady do McDonalda sa w sumie rzadkie, bo nie ma go w okolicy (najblizszy w Lucan – 15 minut autobusem, lecz czasem na ten autobus trzeba poczekac 45 minut).

Napiszemy znow cos po nastepnej zmianie.

Wieczor (by Alan):

Mialo byc po nastepnej zmianie, ale sa mowe wiadomosci do przekazania. Niestety podniesiono nam czynsz do 1950 euro za miesiac, bo jest jedna osoba wiecej niz powinno byc (podobniez ubezpieczyciel podwyzszyl koszt ubezpieczenia). Tak, wiec szukamy kolejnego mieszkania. Jestesmy w niezlej sytuacji poniewaz przyjezdza nowa grupa z Polski i pewnie da sie tak zakombinowac zebysmy znalezli sobie inne mieszkanie (moze Retronix nam pomoze w tym), a na nasze miejsce w tym domu, jezeli bedzie to mozliwe, zajma ludzie z nowej grupy.

Tak, wiec mamy dalej problemy mieszkaniowe, ale moze jutro sie one rozwiaza. Bedziemy rozmawiac z gosciem, ktory jest odpowiedzialny w Retronixie za rekrutacje i moze on nam cos podpowie i pomoze. Takze moze jutro bedziemy juz wiedziec wiecej i moze w koncu bedziemy juz mieszkac w naszym docelowym miejscu. Najprawdopodobniej juz w domku tylko z trzema sypialniami.

Na dzisiaj to chyba juz wszystko. Czas zjesc kolacje i szykowac sie do jutrzejszej pracy.

I dalej ciagniemy (by Alan)

I po raz pierwszy dopadla mnie tesknota. Wszystko dlatego, ze pierwszy raz rozmawialem z Rodzinka przez telefon. Tu nie jest zle, nawet mozna powedziec, ze czujemy sie tu jak w domu. Jednakze brakuje tutaj bliskich, z ktorymi spedzalo sie czas w Polsce. No coz, tak juz bedzie. W kazdym badz razie staramy sie, zeby przyjechac do Polski pod koniec stycznia. Zobaczymy czy nasi koordynatorzy pozwola na taki termin.

Co do mieszkania. Dochodzimy do wniosku, ze musimy zmienic mieszkanie, bo nawet jesli teraz nie zmienia nam czynszu to juz nastepna osoba (Karola, dziewczyna Wojtka) nie bedzie mogla zamieszkac z nami. Wlasciciel nie zgadza sie na wiecej niz siedem osob. Toz to jest bez sensu. Takze dzisiaj (24.10.2005) wszyscy bedziemy czynic starania zeby znalezc jakies dobre mieszkanie, ewentualnie mieszkania.

Co do tego, co sie dzieje w Polsce teraz. Boze, to juz mamy dwie Kaczki na czele panstwa. No chyba, ze jedna Kaczka nie zostanie premierem. Ale i tak zaskoczenie jest bardzo duze i dosc negatywne. NIE WRACAMY.

Teraz mamy przerwe w pracy, wiec odpoczywamy sobie. Dzis moze zaliczymy silownie i sale (mamy za darmo w Intelu), ale na pewno pojdziemy do biblioteki, zeby sprawdzic mieszkania i w koncu naprawic te strone.

Mamo nie martw sie. Wszystko jest oki.

Olga, te skrzaty biegaja tak szybko, ze ciezko je zlapac, ale wszyscy sie tu staraja.

Pierwsze nocki (by Alan)

No tak, juz po pierwszych nockach. Nie bylo tak zle, ale ostatnia nocka byla straszna. Wynudzilem sie mocno, maszyna jedna padla, co niestety spowodowalo bardzo powolne wykonywanie wszystkiego, a jak wiadomo – nie ma co robic, to zaczynasz sie nudzisz i chce ci sie spac. W kazdym badz razie dzisiejszy dzien (niedziela) zostal spisany na straty. Wstalismy dopiero po 17. Moze trzeba wieczorem jeszcze sie wybrac na piwko, zeby troche sie zrelaksowac.

Z wiadomosci na biezaco z domu. Padla nam pralka, a niestyty wszyscy mamy mnostwo prania do zrobienia. Trzeba sie skontaktowac z Billem.

The begining

Okazalo sie, ze ludzie tutaj sa bardzo przyjemni, ale niestety nie bardzo u nich z pamiecia i bardzo lubia przekladac wszystko na pozniej. Trzeba sie bedzie do tego przyzwyczaic. Ale nie jest tak zle. Tylko, ze maja kierownice w samochodach nie po tej stronie co trzeba i jezdza po lewej (czasami mozna wpasc pod nadjezdzajacy pojazd).

Dzis, tj. 12.10.2005 po raz pierwszy ruszamy do pracy. Na dzien dobry dostalismy cztery nocki, bedzie ciezko, ale damy rade. Podczas pierwszego tygodnia mielismy intensywne trzydniowe kursy BHP. Straszna wage do tego przywiazuja, najwazniejsze haslo w fabryce – „Safety first”. dopiero pozniej jest praca. A jak bedzie na prawde dowiemy sie dopiero dzisiaj.

Do tej pory jest wspaniale. Przyszla juz umowa na mnie (Alan) dotyczaca elektrycznosci, wiec to mnie beda obciazac, ha ha. Konta nam sie nie udalo jeszcze zalozyc bo pani w banku zrobila zla jakosciowa kopie naszych PPS numbers (ichniejszych NIP-ow). Ale NIP-y juz mamy.

Ludzie, z ktorymi mieszkami sa bardzo spoko, choc za czesto wygrywaja z nami w lotki. Na razie w mieszkaniu wszystko idzie dobrze, kazdy ma jakies obowiazki i calkiem niezle sie nam wiedzie.

Dzisiaj pewnie bedzie juz internet, wiec czesciej bedziemy pisac cos. A juz na pewno o pracy…

Akcja „Retronix” 2005-09-16

Godzina 20.00 czasu środkowoeuropejskiego, na tajnym miejscu spotkań wielu zorganizowanych grup (zwane „grzybkiem”), pojawiają się dwaj tajemniczy osobnicy w czerwonych kurtkach. Ukradkiem rozglądają się dookoła w poszukiwaniu współbraci. To tu potykają się w celu wykonania misji wagi międzynarodowej pod kryptonimem „Retronix”. W miarę upływającego czasu ich zniecierpliwienie bierze górę. Łączą się z El Presidento (liderem tajnej grupy). W czasie rozmowy El Presidento spostrzega współpracowników i porozumiewa się z nimi tajnym kodem akcji. Okazuje się, iż przyprowadził ze sobą cywila – Karrolita, która ma wspomóc misję w jej drugim etapie.

Niespodziewanie pojawia się reszta grupy.

Ruszyli powoli do przodu. Dzisiejsze spotkanie służyło opracowaniu idealnego planu działania. Podążali do starej kryjówki – „Tunel”. Na miejscu starannie wybrali lokum i wpływające na podwyższenie efektywności myślenia trunki.

Okazało się, że czerwone kurtki Bożenna i Alanino, nie byli jedynymi związkowcami[1] . Prawie każdy przyprowadził cywila, który miał odegrać znaczącą rolę w misji.

Planowanie rozpoczęło się od kilku pytań organizacyjnych dotyczących dokładnego czasu i miejsca działania, a także środka komunikacji. W międzyczasie dołączył Bartoszcze, zziajany po uprzednim pokonaniu dystansu tajna kryjówka „Stadion Pogoni” do „Tunelu”. Przekazał reszcie zakodowaną informację 2:2. Plany zaczęły się rozszerzać razem z ilością spożywanych pobudzających mikstur.

Zapadły kluczowe decyzje dotyczące misji, po czym wszyscy agenci rozeszli się do swoich tajnych kryjówek. Następne tajne spotkanie zostało ustalone na kolejny piątek.


[1] ludzie będący w związku