Zwykle gdy idziesz do sklepu z zamiarem kupienia wcześniej upatrzonego towaru, a zawsze wychodzisz z dużą ilością rzeczy, których nie chciałeś, a nawet takich, o których myślałeś, że nigdy nie będziesz ich potrzebować.
Dzisiaj weszliśmy do sklepu żeby kupić coś dla znajomych z okazji ich ślubu. Taki sklep z tanimi ubraniami. Ale to nie ten dział nas interesował. Mają tam ciekawe rzeczy do domu. Czasem niektóre z nich wyglądają jak z „pchlego targu”, czasem czegoś brakuje, czasem gdzieś jest rzecz ułamana albo zepsuta. Ale zawsze można znaleźć coś ciekawego.
I dzisiaj właśnie nam się udało znaleźć takie coś – świnkę. Kawałek drewna wycięty na kształt świnki i z napisem „Welcome Home Sweet Home”. Wygląda świetnie, no przynajmniej nam się podoba.
Ale jak wiadomo zakup to jeszcze nic, później się trzeba postarać by taka mało użyteczna i duża rzecz znalazła swoje miejsce w domu. I tu właśnie zaczęły się schody. Gdzie by powiesić tę świnkę? Powinna być na widocznym miejscu, przecież to zaproszenie do domu jest. Zdjeliśmy więc wielką ramę z plakatem obrazu Klimta i zawiesiliśmy nad kominkiem w salonie. Klimt poszedł na przeciwległą ścianę usuwając z tego miejsca zdjęcie rodziców i nasze ślubne. Operacja zakończona, ale zdjęcia nie mają swojego miejsca. Później się nowe miejsce znajdzie…
Ale cóż to? Świnka okazała się za mała na miejsce nad kominkiem. A teraz cały proces musi być odwrócony. Zdjęcia wracają na swoją ścianę, Klimt nad kominek, a świnka znów nie ma swojego miejsca. Kolejne pomysły… Nic… A przecież jest na śwince „Welcome”, chyba musi w takim razie zawisnąć w korytarzu. Więc stara mapa Azji szuka nowego miejsca teraz…
Tyle zamieszania przez zakupy, których nawet nie chcieliśmy robić, wszystko przez tę świnię 😉 Teraz mamy już trzy zwierzęta w domu. Stan na dzisiaj: dwa psy, jedna świnia.
Ostatnie komentarze